Osoba A. Weremczuka jest rzadkim przykładem wśród polskich projektantów, której udało się stworzyć własną markę o światowej renomie. Jego prace chętnie nosiły popularne gwiazdy show-biznesu, a każda kolekcja imponowała kunsztem i prowokacją. To była cała esencja osobowości A. Weremczuka: szybko i bezczelnie wspiął się na modny Olimp i równie nagle postanowił go opuścić. Więcej na ten temat przeczytasz w artykule na portalu krakow1.one.
Początek kariery
A. Weremczuk urodził się 5 lipca 1969 roku w Lublinie, a dzieciństwo i młodość spędził w podmiejskiej wsi Parczew. Po szkole przeniósł się do Krakowa, wstępując na Wydział Pedagogiczny Uniwersytetu Jagiellońskiego. To właśnie w królewskiej stolicy Polski ujawnił się talent przyszłego projektanta. Aktywnie interesował się studiowaniem awangardowej mody, jednocześnie próbując stworzyć swoje pierwsze prace. Już wtedy był pewien, że czeka go wspaniała przyszłość, bo z prowincji pochodził też jego idol Yves Saint Laurent.
W wieku 20 lat porzucił studia i zaczął aktywnie uczyć się języka angielskiego na specjalistycznych kursach. W ciągu roku został zaproszony do Central Saint Martins – prestiżowej uczelni w stolicy Wielkiej Brytanii, będącej częścią London University of Arts. W ten sposób został pierwszym studentem w historii uczelni, który przyjechał na studia z kraju, który do niedawna znajdował się za „żelazną kurtyną”.
Na studiach Arkadiusz nie tylko wykazał się dużym talentem do nauki, ale także zaczął aktywnie sprzedawać stworzone przez siebie prace. Wkrótce został zauważony przez znaną krytyk modową Suzy Menkes, która przedstawiła A. Weremczuka brytyjskiej ikonie mody Isabelli Blow. To z jej pomocą odbywała się organizacja pierwszej kolekcji polskiego projektanta, która zrobiła furorę w brytyjskich kręgach modowych.
Decyzja o odejściu z branży
Kolejne kolekcje A. Weremczuka były równie udane. Jego dzieła były aktywnie sprzedawane w Paryżu, Londynie, Berlinie, Nowym Jorku. Dużą ekscytację wzbudzały prowokacyjne motywy, ponieważ Weremczuk często odwoływał się do religii, co wywołało falę krytyki.
Im większy był jego sukces w Londynie, tym bardziej ciągnęło go do ojczyzny. A. Weremczuk nigdy nie ukrywał, że mimo brytyjskiego przepychu nadal pozostaje chłopcem z prowincji. W swoich wywiadach wielokrotnie wspominał, jak jeszcze jako student kreował nowe trendy modowe w swoim ukochanym Krakowie. Jednym z przykładów było noszenie spodni z jedną długą nogawką, a drugą krótką (tak, aby krawędzie drugiej nogawki ledwo zakrywały pośladek).
W 2001 roku A. Weremczuk odważył się na zorganizowanie w Polsce pokazu własnych kolekcji, który okazał się wielkim sukcesem. Od tego czasu słynny projektant kontynuował pracę na dwóch frontach: w londyńskiej pracowni i jednocześnie otwierając butiki w rodzimej Polsce. Brak kompetencji komercyjnych wkrótce przerodził się w okrutny żart – biznes A. Weremczuka zbankrutował. Aby spłacić swoje długi, Arkadiusz musiał stworzyć serię okularów dla popularnej marki. Gdy tylko wszystkie rachunki zostały spłacone, projektant postanowił opuścić świat mody, dając sobie obietnicę, że nie będzie więcej tworzył nowych kolekcji.
W 2006 roku A. Weremczuk zniknął nie tylko z branży modowej, ale także z pola widzenia w ogóle. Przez wiele lat ani bliscy przyjaciele, ani krewni nie mieli pojęcia, gdzie geograficznie się znajduje. Jak się później okazało, Arkadiusz celowo ukrywał swoje miejsce zamieszkania – Brazylię.

Dopiero w 2015 roku ponownie dał o sobie znać, wracając do Europy z projektem P-iFashion – „Politycznie niepoprawna moda”. W wizerunku buntu zapowiadał kolekcję „Invisible fashion”. Oszołomiona publiczność, która czekała na powrót legendy, miała nadzieję zobaczyć modne kreacje na wybiegu. Zamiast tego nagie modelki obnosiły się przed kamerami, demonstrując w ten sposób autorski protest przeciwko chciwości szefów korporacji, masowej produkcji kosztem braku szacunku dla pracowników i projektantów. W rzeczywistości A. Weremczuk dotrzymał słowa i nie zajmuje się już tworzeniem nowych dzieł. Jego obecnym hobby są podróże po świecie.